Dużo łatwiej jest rozwiązywać problem, gdy się wie, jaki problem się rozwiązuje. Niby oczywista oczywistość, ale… zobacz jak to wygląda często na spotkaniach.
Kilka osób. Pada hasło: mamy problem typu [tutaj wstaw co potrzebne]. Od razu większość uczestników ma swoje zdanie i zaczyna się przekonywać wzajemnie do swoich pomysłów. Czas leci, a rozwiązania jak nie było tak nie ma. Dlaczego?
Bo intuicyjnie zaczynamy od … niewłaściwej strony. Nauczeni, że mamy dać odpowiedź od razu rzucamy pierwszą, która wydaje się sensowna. Wtedy uruchamia się mechanizm „mój pomysł to ja” i automatycznie zaczynamy go bronić, gdy ktoś go krytykuje i przekonywać wszystkich, że ten jest najlepszy.
Albo inaczej. Ani mnie, ani Tobie to nigdy się nie zdarzyło, prawda?
To przydarza się tylko tym ludziom, którzy są subiektywni, nieobiektywni i poddają się emocjom. A nie nam w pełni racjonalnym, poukładanym i zawsze zrównoważonym. Taaa, jasne. Nie ma takiej możliwości, żebyś jako człowiek nie dał się ponieść emocjom chwili. Ten mechanizm działa na każdego. Ze szkodą dla projektu i całego zespołu.
Co z tym zrobić? Zacząć od początku. Grupa ludzi bez dobrego procesu potrafi zmarnować każdą ilość czasu bez generowania jakiegokolwiek efektu. Potrzebny jest „jakiś myk”, żeby tak się nie działo. Jednym z pomysłów jest wykorzystanie koncepcji 6 myślowych kapeluszy de Bono.
Edward de Bono, lekarz, jasny gwint, a tyle dobrego dla zarządzania zrobił. Tak, czy inaczej jego pomysł z myślowymi kapeluszami jest prosty i genialny. Jednocześnie książkę dało się zamknąć na jednej stronie A4 ;), co dla Was zrobiłem. Koncepcja jest prosta, ale jej stosowanie w praktyce potrafi być trudniejsze. Dlatego poniżej przedstawię wam w jaki sposób udawało mi się praktycznie z pomysłu korzystać. Ale po kolei.
O co chodzi z kapeluszami?
Genialnym spostrzeżeniem deBono był fakt, że gdy mówimy o problemie to często mieszamy ze sobą różne sposoby myślenia w tym samym czasie. I dlatego rodzi się chaos. Jego pomysłem było systematyczne analizowanie problemu, ale z uwzględnieniem wszystkich możliwych sposobów pracy mózgu. I tak kapeluszom nadał odpowiednie kolory.
Biały – to fakty i liczby. Czyli co naprawdę wiemy o problemie i co możemy zmierzyć i policzyć.
Czerwony – to emocje i intuicja. Czyli co się nam wydaje, co czujemy. Te argumenty są tak samo ważne jak fakty i liczby, ale są po prostu inne.
Żółty – to logika. Czyli związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy zdarzeniami, faktami, działaniami.
Zielony – kreatywność, czyli generowanie pomysłów, rozwiązań, czasem w oderwaniu od rzeczywistości.
Czarny – to taki polski kapelusz ;). Krytyka i wynajdywanie dziury w cały, czyli szukanie usilnie odpowiedzi na to „dlaczego to się nie może udać”.
Niebieski – to myślenie całościowe o problemie. Zadawanie sobie pytania, czy pracujemy w dobry sposób, czy rozwiązujemy właściwy problem.
Jeżeli patrzysz na problem, użyj każdego z tych kapeluszy, żeby zbudować pełny obraz. W kolejnym wpisie podzielę się z Tobą procedurą krok-po-kroku jak podejść do rozwiązywania problemu metodą 6 myślowych kapeluszy.
Jeżeli masz doświadczenie z tą metodą podziel się nim. Jest spora szansa, że jeszcze czegoś nowego wspólnie się nauczymy. A może masz inną metodę, z której korzystasz na co dzień?
Zacznij od root-cause analysis – jakiś 5Why, moze Ishikawa. Następnie jeśli problem zawiera jakąś sprzeczność – na przykład coś musi być ciężkie, ale jednocześnie mobilne – zastosuj TRIZ.
Kapelusze de Bono są fajne, ale w praktyce moim zdaniem sprawdzają się równie dobrze jak burza mózgu.
TRIZ nie doświadczałem, dużo dobrego słyszałem. Jestem zwolennikiem tego, żeby wrzucać sobie do koszyczka rózne metody i używać kiedy potrzeba. 5Why jest genialne gdy się otworzy. Ishikawa też. Ważne, żeby ugryźć problem sensownie. W kapeluszach lubię to, że pokazuje różne perspektywy – nie jest doskonałe i zawsze intuicyjne, ale robotę robi gdy trzeba. A jakie masz doświadczenia z burzą mózgów?